czwartek, 29 maja 2014

Rozdział 10


Gdzie ja jestem? Uhh. W mojej sypialni, na szczęście. Przewracam się na drugi bok i widzę obok siebie Harry’ego.

- Co ty tu kurwa robisz? – wrzeszczę i go budzę.

- Śpię. – Mówi lekko słyszalnym głosem. A ja spoglądam na swoje ciało. Dlaczego jestem w samej bieliźnie.

- Harry? – mój głos się załamuje. – Czy między nami do czegoś doszło?

- Nie pamiętasz nic? – Kręcę przecząco głową.

- Nie pamiętasz jak krzyczałaś moje imię? Jak doszłaś tylko dzięki mojemu dotykowi? Jak sąsiadka przyszła powiedzieć, żebyś się uciszył? Jak… - kiedy to mówi załamuję się psychicznie. Dlaczego piłam?

- Przestań Harry. Dotarło do mnie. – Wychodzę z łóżka i patrzę na śmiejącego się Harry’ego.

- O chuj ci chodzi?

- Jesteś tak naiwna. Myślisz, że byłbym zdolny do tego, żeby cię wykorzystać? Naprawdę nic nie pamiętasz? – nagle spoważniał, a mi zaczyna się przypominać poprzednia noc. To jak wymiotowałam, jak Harry przyszedł do łazienki, jak podał mi test ciążowy… test ciążowy?

- Coś mi się przypomina. Harry mówiłam ci coś na temat ciąży?

- Yyy… Tak. Niestety Tak.

- Tak myślałam. Dlaczego teraz? – pytam Harry’ego bijąc go po klatce piersiowej.

- Nie wiem kochanie. – Kiedy mówi „kochanie” wkurwiam się jeszcze bardziej więc uderzam go mocniej. Harry łapie moje dłonie i patrzy mi w oczy.

- Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz. – Jest taki opiekuńczy. Gdzie się podział Harry sprzed kilku dni lub kilkunastu? Dobra nie ważne.

- Nie Harry, nic nie będzie dobrze. Wyjdź z mojego domu. Proszę cię.

- Nie ma mowy. Zostaję z tobą. Jesteś moją… ymm… przyjaciółką – tak sądzę, nie zostawię Cię teraz samej.

- Harry proszę cię. Ja nie chce tego dziecka. – Prawie go błagam, żeby wyszedł.

- Dlaczego nie chcesz? Przecież mówiłaś, że chcesz założyć rodzinę. – Chyba mówi o sytuacji, w której błagałam go, żeby mnie wypuścił.

- To wszystko jest skomplikowane. Kiedy indziej ci opowiem, a teraz wyjdź.

- Już Ci mówiłem, że nie wyjdę. Jessica zrozum, że nie zostawię cię samej.

- Nie Harry. Muszę sama sobie z tym poradzić. Alę dziękuję ci, że się o mnie martwisz. – Próbuję wyrzucić go z domu, ale nic mi to nie daje. Denerwuję się jeszcze bardziej. Czuję, że zaraz wybuchnę.

- Jess, daj sobie pomóc. Kochanie… - przykłada rękę do mojego policzka i wpatruje mi się prosto w oczy.

- Nie mów do mnie kochanie. Harry jesteśmy przyjaciółmi, a ty starasz się zdobyć mnie na każdym kroku, nie uda ci się to. – Mówię pewna siebie. Jestem tak wkurwiona, że potrafiłabym rozwalić wszystko w mieście.

- Dobrze wiesz, że między nami coś jest. – Zdenerwował mnie jeszcze bardziej. Czy on to kocha? Okna w pokoju się otworzyły, a drzwi zatrzasnęły z hukiem. Szklanka, która leżała na szafce nocnej roztrzaskała się na miliony kawałków. Chciałabym wyrzucić Harry’ego z mojego domu, ale nie potrafię.

- Myślisz, że nie wiem czemu twoja moc na mnie nie działa?  - spytał, a ja się czuję jakby czytał mi w myślach.

- Nie wiem. Ale męczy mnie to pytanie już od pierwszego spotkania.

- Jakie było twoje pierwsze wrażenie gdy mnie zobaczyłaś? - Widzę przed sobą wysokiego, dobrze zbudowanego chłopaka o pięknych zielonych oczach z burzą brązowych loków na głowie. Boże… jaki on jest seksowny. Czuję jak moje pożądanie rośnie. To była pierwsza myśl o nim. Nie powiem mu tego.

- Nie pamiętam. – mówię i chwilę później tego żałuję.

- Widziałem w twoich oczach jak mnie pożądasz. Jak pragniesz mnie poczuć.

- Przestań to nie prawda. – Sama siebie oszukuję.

- Nie potrafisz mnie skrzywdzić, bo mnie kochasz. Zakochałaś się jak jakieś głupie dziecko. Gdy pierwszy raz mnie zobaczyłaś poczułaś to uczucie. To uczucie ciepła, bezpieczeństwa. Jesteś naiwna. Jestem mordercą. Wiele razy gwałciłem i zabijałem dziewczyny takie jak ty. Myślały, że mogę je pokochać. Myliły się bardzo. Ty również. Myślałaś, że ja wszystko na poważnie? Moja przyjaciółko. – Wyśmiewa mnie. - Były takie jak ty. Głupie i naiwne. – Łzy spływają po moich policzkach. Jak on może mówić mi, że jestem głupia i naiwna?

- Spierdalaj Harry z mojego domu. – Śmieje się tylko. Jaki on jest bezczelny. Dlaczego wcześniej tego nie zauważyłam. – Wynoś się z mojego życia! – Wrzeszczę. Styles poważnieje.

- Najpierw zrób mi dobrze. Potem ci odpuszczę, a jak nie zrobisz to już nie będę taki miły i wyrządzę ci piekło.

- Dlaczego to robisz? Najpierw jesteś miły i kochający, a później? Jesteś nikim Harry, nikim. Nie boję się ciebie. – Uderzam go w twarz i uciekam do łazienki. Zamykam drzwi i wyskakuję przez okno. Głupia jestem nie? Uciekam z mojego domu. Jestem gdzieś w lesie. Harry mnie goni. Widzę przed sobą znajome mi auto. Wsiadam na miejsce pasażera. Obok siedzi Adam.

- Jedź! Proszę Cię jedź! – wrzeszczę.

- Przed nim uciekasz?

- Tak. Jedź! – Adam wychodzi z auta i wyciąga broń. Celuje w Harry’ego, a ja żałuję, że do tego doprowadziłam. Słyszę strzał. Harry upada na ziemię. Co ja narobiłam? Podbiegam do niego i łapię go za rękę.

- Harry. Proszę nie odchodź. Nieee! Harry błagam! Kocham Cię! – krzyczę i płaczę.

- Też cię kocham Jessie. – wypowiada swoje ostatnie słowa.

 
***
 
To nie jest koniec HURT! Nie martwcie się. Śmierć Harry'ego nie zmieni biegu wydarzeń. Jak dam radę to jeszcze dzisiaj wstawię kolejny rozdział. !

2 komentarze:

  1. Boze jakie to jest... wciagajace ! :3 Nie moge przestac tego czytac kiedy juz zaczne *-* Pisz szybko next, blagam ! :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Co??? Przecież nie możesz uśmiercić mi Harry'ego!!! Pisz szybko! Koffam to i czekam!
    Buźki =*

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic