niedziela, 31 sierpnia 2014

Rozdział 22



Obudziłam się wtulona w Harry’ego. Dzisiaj rozprawa. Odruchowo patrzę na zegarek: 8:17. Budzę Hazzę.
- Loczku wstawaj. Rozprawa za półtorej godziny, a ty śpisz.
- Już wstaję.

*godzinę później*

- Skarbie, wrócę. Ale nie czekaj na mnie. Proszę. – Mówi, a ja wiem, że tak musi być. Następne trzy godziny zadecydują o dalszym życiu Harry’ego. Harry wyszedł, a ja nie pozwolę, żeby go zamknęli. Szybko się ubieram, biorę kluczyki od Range Rover’a Hazzy i jadę do sądu. Wchodzę na salę i siadam na widowni. Prokurator przedstawia zarzuty.
- Proszę się przedstawić, ile pan ma lat, gdzie pan mieszka, czym się pan zajmuje.
- Harry Styles, 20, Londyn, jestem właścicielem wielu atrakcji w tym mieście.
- Dobrze, czy przyznaje się pan do zarzucanego czynu?
- Tak przyznaję. – Mówi i spuszcza głowę.
- Harry nie! – Krzyczę.
- Proszę o spokój. Kim pani jest? – Pyta mnie sędzia.
- To ja zabiłam Adam’a, ale nie chciałam, to nie miało być tak.
- Jessica, co ty robisz? Przestań.
- Mówię prawdę Harry.
- Proszę podejść do barierki. Ma pani jakiś dowód tożsamości?
- Tak. – Odpowiadam i idę do sędziego dać dowód.
- Proszę się przedstawić.
- Jessica Pain, lat 19, mieszkam w Londynie.
- Czy jest pani spokrewniona, spowinowacona z oskarżonym.
- Nie. Znaczy to mój ymm… nie wiem jak to nazwać. Bardzo bliski przyjaciel.
- Dobrze, więc proszę rozwinąć swoją wcześniejszą wypowiedź.
- Siedziałam w domu przed telewizorem. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi, poszłam otworzyć. To był Harry. Rzucił się na mnie całując mnie. To nie jest tak, że Harry jest moim kochankiem. Jest moim życiem. Do ślubu z Adam’em zmusili mnie rodzice. Adam mnie bił, gwałcił, zmuszał do ćpania. Harry jest inny. Harry potrafi się mną zaopiekować. Nigdy mnie nie skrzywdził fizycznie. Wracając do wydarzeń, Adam zszedł na dół i nakrył nas razem. Zdenerwował się i wyciągnął broń. Znalazłam drugą, bo leżała tuż za mną. Celował we mnie i Harry’ego. Kiedy zauważyłam, że naciska spust gwałtownie nacisnęłam mój. Broń wypaliła, jak i Adam’a. Kula trafiła w mój brzuch zabijając nasze dziecko. Moje i Adam’a. To nie miało tak być. Miałam się rozwieść z Adasiem, ale nie zdążyłam.
- Dobrze. Rozumiem. Czy są pytania do świadka?
- Nie? Więc zamykam rozprawę. – Sędziowie poszli na naradę.
- Decyzją sądu uniewinnia się Harry’ego Styles’a od zarzucanych mu czynów. Oraz uniewinnia Panią Pain, gdyż działała w afekcie. Dziękuję. Do widzenia.
Opuszczamy salę. Harry dziękuję swojemu adwokatowi i podbiega do mnie.
- Wiesz, że nie musiałaś tego robić?
- Ale chciałam. Musiałam powiedzieć prawdę.
- Jesteś najlepsza.
- Zasłużyłam na buziaka?
- Oj… zasłużyłaś na dużo więcej. Chodź. Wybierasz hotel, prysznic, wannę, auto, windę, samochód, łóżko, saunę…  - Jejku, jak ja go pragnę.
- Jestem za basenem, co ty na to?
- Dla ciebie wszystko. – mówi i całuje mnie we włosy. Harry pojechał do siebie. Ja jadę do siebie. Przebieram się w strój i biorę ręcznik na basen, chwilę później przyjeżdża Harry. Wchodzi do domu rozbiera się i rzuca wszystko w kąt, bierze mnie na ręce i skacze do basenu. Wynurzamy się i Harry zaczyna mnie całować. Przypiera mnie do ścianki basenu i rozwiązuje mój strój. Ściąga górę od stroju.
- Nie potrzebne ci to. – Mówi, a ja wiem, że nie ma już odwrotu.

***

A więc na początku przepraszam was za nie dodanie rozdziału w terminie. Byłam na koncercie i wróciłam późno. Także...

Łapcie tutaj naszego Harry'ego zapowiadającego kolejny rozdział:


A tutaj Jessie :D

niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział 21

Rozdział z dedykacją dla Madzi. Tak wgl to masz fajne imię. :D I musi też być dedykacja dla mojego przyjaciela. Patryk specjalnie dla Cb +18



Rozdział zawiera sceny erotyczne (+18). Czytasz na własną odpowiedzialność.
Ewentualnie omiń rozdział.

 

Oczami Harry’ego

 

- Ja chcę ciebie. Tylko ciebie. – Mówi, a we mnie pęka bańka, w której chowałem pragnienie Jess.

Łapię ją za ręce i pomagam wejść jej na moje kolana. Całuję jej szyję czasami przegryzając, zjeżdżam na jej dekolt i tam także zostawiam ślady moich ust. Jess łapie mnie za policzki i przykłada swoje usta do moich. Wykorzystuję to i próbuję wejść do jej pięknych ustek językiem, ona jednak mi na to nie pozwala, ale Harry Styles ma sposoby. Łapię ją za tyłek na co jęczy i otwiera usta, a mój język już bawi się z jej językiem. Jessica rozrywa mi koszulę i rzuca na tylnie siedzenie. Jeździ rękami po mojej klatce piersiowej. Przeciągam jej bluzkę przez głowę i została w samym koronkowym, czarnym staniku. Wkładam ręce pod spódniczkę i dotykam jej pośladków. Jaką ona ma zajebistą dupę. Jak ja uwielbiam jak ma spódniczkę i stringi?

- Od kiedy nosisz stringi? – Pytam szarpiąc za gumkę jej bielizny.

- Odkąd Cię poznałam. – Mówi i znowu zajmuje się moimi ustami. Uwielbiam to. Ten smak. Jej smak. Odpina mój pasek i wkłada rękę za spodnie pieszcząc mojego członka. Nie chcę być jej dłużny, więc ściągam jej stringi i masuję jej wargi sromowe. Po dziesięciu sekundach jest mokra. Jestem zajebisty. Wkładam najpierw jednego palca do jej wnętrza i słyszę cichy jęk. Zaczynam nim powoli ruszać po czym wkładam drugiego. Jej jęk był teraz głośniejszy. Poruszam szybciej palcami, a Jessica jęczy mi prosto w usta. Wkłada rękę pod moje bokserki i łapie mojego penisa w jej malutkie ręce. Zaczyna jeździć w górę i w dół. Nic nie poradzę na to, że zajęczałem. Kiedy przyspieszyłem ona także. Wbiłem w nią trzeciego palca i nagle bardzo głośny jęk. Jej usta zmieniły obiekt zainteresowania i znalazły się na moim torsie. Całuje każdy kawałek mojego tułowia. Role się odwróciły i teraz ja całuję jej dekolt, nie przestając poruszać palcami. Zginam je i Jessica dochodzi głośno wykrzykując moje imię. Chwilę później ja także dochodzę, ale Jessica nie przestaje.

- Dalej Harry. Powiedz to. Powiedz jak mam na imię – Mówi. Muszę przyznać, że nie spodziewałem się, że jest taka ostra.

- Jess. – Jęcze.

- Głośniej! – Rozkazuje mi. - Chce usłyszeć jak krzyczysz moje imię Harry. – Mówi i ściska mocniej mojego przyjaciela.

- Jessie! – Krzyczę pod wpływem jej ruchów.

- Widzisz od razu le… - Pukanie do okna i szarpnięcie klamki.

- Możecie trochę ciszej? Tak wgl stary, w aucie? Serio w aucie? – Louis. Musi to głupio wyglądać. Jessica na moich kolanach bez bluzki, ja bez bluzki, a co najdziwniejsze ręka Jess w moich bokserkach, a moje ręce znowu na jej pośladkach.

- Nie widzisz, że jesteśmy zajęci? – Mówi Jess.

- Spoko stary, już skończyliśmy. – Mówię.

 - A teraz wypierdalaj. – Jessica dodaje i odrzuca go do tyłu. Całuje mnie jeszcze raz, zamykając drzwi. Schodzi z moich kolan i zabiera swoją bluzkę z tyłu. Ubiera ją i szuka swojej dolnej bielizny. Zakłada ją i wychodzi z auta. Ja dalej nie potrafię dojść do siebie. Nie wierzę, że Jessica tylko za pomocą rąk potrafi sprawić, że czuję się lepiej niż ze wszystkimi dziewczynami, z którymi spałem.

- Co jest Harry? Zmęczony? – Mówi i się śmieje. Wychodzę z auta i łapię ją w kolanach i przerzucam przez plecy.

- Zaraz ty będziesz zmęczona kochanie. – Mówię i zanoszę ją do domu. Ściągam buty i wchodzę do salonu gdzie Louis z Elizabeth się zabawiają na kanapie.

- Stary na kanapie? Serio na kanapie? – Mówię, a Jess zaczyna się śmiać na widok miny Lou.

- Tak. A teraz wypierdalaj. – Mówi, a Jessica Przerzuca mu nad głową wazon z kwiatkami wylewając na niego wodę.

- Nie odzywaj się tak do Harry’ego. – Wrzeszczy. Moja odważna Hun. Wchodzę z nią na górę i rzucam na łóżko.

- Ale mam na ciebie ochotę. – Mówię przygryzając wargę.

- A ja na prysznic. Harry?

- Słucham?

- Opowiedz mi coś o sobie.

- Nie lubię mówić o sobie. Nie mam fajnej przeszłości.

- Proszę, zaufaj mi.

- Emm… Okej… Miałem siostrę, ale tą historię już znasz. Miałem ojca alkoholika, który bił moją mamę. Bardzo ją kochałem, ale kiedy miałem 16 lat uciekłem z domu. Wpakowałem się w kłopoty i musiałem przystąpić do gangu, który już nie istnieje. Kiedy miałem 17 lat, zmarła moja mama. Taa… zmarła. Ojciec ją zabił. Dlatego postanowiłem się zemścić. Nie wiem czy mówić co zrobiłem. Boję się, że uciekniesz.

- Mów Harry. Obiecuję, że zostanę.

- Yym… rok temu znalazłem go pod moją restauracją. Żebrał. Zabrałem go do starej kryjówki gangu i tam związałem mu ręce. Pobiłem go. Potem scyzorykiem na klatce piersiowej napisałem „Za Jenny”. Chciałem pokazać mu ile krzywdy wyrządził mojej mamie. Na koniec zawiązałem mu worek na głowie i zostawiłem go tam. Po dwóch dniach gang zabrał go martwego, spalił i prochy porozrzucał na ogródku mojego starego domu. – Przeraziła się. Widzę to.

- To przez niego taki jesteś. To przez to co robił twojej mamie. To przez niego zabijasz. To wszystko jego wina. Niech się cieszy, że nie żyje, bo gdybym go znalazła to chyba bym go zajebała. – Tego się nie spodziewałem. Pocałowałem ją w czoło i idę się wykąpać. Zanim wszedłem do łazienki Jess zapytała, o której mam jutro rozprawę. Powiedziałem, że o 10. Nie chciało mi się dzisiaj iść na bankiet. Jestem bardzo zmęczony, mimo że dopiero jest siedemnasta. Po długiej kąpieli położyłem się koło śpiącej już Jess. Przytuliłem ją do swojego torsu i zasnąłem.
 
 
***
Kolejny rozdział pojawi się 30 sierpnia. Mam już napisane do 23, ale będę dodawać stopniowo i pisać w tym czasie kolejne. :D

sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział 20


Oczami Jessie

Nie potrafię przestać się śmiać. Taki z niego twardziel. Moja siostra chyba lubi takie cioty. Patrzę na sufit i bawię się wyciągniętą ręką światłem, zapalając je i gasząc. Żongluję też ozdobnymi poduszkami, których Harry nie lubi. Ja za to je kocham. Dlatego nie możemy być razem. Jesteśmy jak ogień i woda, jak czarny i biały, jak agresywny lew i wrażliwa owca. Jesteśmy swoimi przeciwieństwami. Jestem na tak, on na nie, ja na nie, on na tak. To tak jakby połączyć kota z psem, wystarczy dodać siarczan wodoru do oleju palmitynowego i otrzymamy wybuchową mieszankę*, zupełnie jak z nami. Kocham go i wiem, że on mnie też, ale sami widzicie, że to nie ma sensu. Muszę go zostawić. Nie chcę tego robić, ale tak będzie najlepiej. Za dwa miesiące wylatuję do Egiptu. Muszę zająć się hotelem Adam’a. Wszystkie teraz są moje. Niestety. Dom, willa w Hiszpanii, Grecji i Australii. Wszystko jest moje, niestety. Pewnie teraz myślicie „Jessica ogarnij się. Jesteś bogata, masz wszystko czego chcesz”. Nie do końca jest tak kolorowo. Tyle posiadłości to obowiązek. Poza tym przypominają mi o Adam’ie. Słyszę pukanie do drzwi.

- Cześć, mogę? – Harry, ale jakiś taki smutny? Wkurzony?

- Wchodź. Co ty taki zmartwiony?

- A nie ważne. Sprawy gangu.

- Dobra, to się nie wtrącam.

Do pokoju nagle wchodzi Zayn.

- Hej. Pomyślałem, że chcesz herbatę na uspokojenie. – Mówi mulat, a my z Harry’m zaczynamy się śmiać.

- Dziękuję. – Mówię i go przytulam, po czym Malik opuszcza pokój.

- Słuchaj, musimy… - zaczyna Harry, ale przerywa mu dźwięk telefonu - …pogadać – dokańcza.

 

Oczami Harry’ego

 

„Odpierdol się od niej. Ona będzie jeszcze moja.” – Kolejny sms od nieznanego numeru.

„Kim ty kurwa jesteś, że mówisz mi co mam robić?” – odpisuję i za chwilę dostaję odpowiedź.

„Duchem. Hahaha” – Nic nie odpisuję tylko rzucam telefonem o ścianę, ale Jessica łapie go swoją mocą, muszę przyznać, że refleks ma dobry. Pierdoli mnie jego zdanie. Dopóki Jess jest przy mnie, jest bezpieczna. Jak wyjadę to Zayn i Elizabeth się nią zaopiekują – Jeśli Lou nie zabierze ze sobą El.

- Harry? Co się stało? – pyta mnie i czyta wiadomości na telefonie. Tylko nie to. – Harry. O co tu kurwa chodzi?

- Nie ważne. Oddaj mi ten telefon.

- O kim to jest? I z kim piszesz?

- O Emmy. – Wymyśliłem coś na poczekaniu.

- Jakiej kurwa Emmy? – Zazdrosna?

- Mojej byłej przyjaciółce. – Zagłębiam się dalej w to kłamstwo.

- Dobra nie ważne. O czym chciałeś pogadać? – Oddaje mi telefon, nic nie odpowiedziałem. Stchórzyłem.

- Harry? – jaka niecierpliwa.

- O niczym. Chciałem tak pogadać. Chcesz coś ze sklepu?

- Nie. Ale mogę jechać z tobą jak chcesz.

- To wstawaj.

 

Oczami Jess

Nie potrafię go rozgryźć. Emma? Była przyjaciółka? Na pewno? Coś mi się wydaje, że kłamie, ale nie chce się kłócić. Pewnie jego kolejna laska. Ooo kolejny powód dla, którego nie możemy być razem. Zdradzałby mnie. Jest uzależniony od seksu, a ja przewrażliwiona na tym punkcie przez Adam’a. Wiele razy mnie zmuszał do STOSUNKU. Tak stosunku, my się nigdy nie kochaliśmy, ja go nie kochałam. Harry wjechał na podjazd, ale nie pozwala mi wyjść.

- Jessie? Ymm… pójdziesz, znaczy czy chciałabyś pójść dzisiaj ze mną na bankiet? – Harry Styles chodzi na bankiety? Mimowolnie zaczęłam się śmiać. – Czemu się śmiejesz? – powiedział poważnie.

- Serio Harry, serio? – znowu wybuch śmiechu.

- Nie wiem, co w tym dziwnego.

- Członkowie gangu chodzą na bankiety?

- Nie jestem tylko członkiem gangu. Pamiętasz gdzie byłaś w restauracji przed tym jak cię porwaliśmy?

- No pamiętam. I co?

- Jest moja. Tak jak siłownia niedaleko twojego domu. Basen obok i kilka restauracji w całej Wielkiej Brytanii. – Że co kurwa?

- Nie wiedziałam, a poza tym nie jesteśmy razem Harry. Przepraszam, ale głupio to będzie wyglądać.

- Chciałem spędzić z tobą trochę czasu przed wyjazdem. – Jakim wyjazdem? Co kurwa?

- Czekaj. Gdzie jedziesz?

- Za niecałe dwa miesiące jak nie pójdę siedzieć wylatuję z gangiem do Australii. Mamy tam kilka spraw do załatwienia, miałem ci to powiedzieć, ale nie wiedziałem jak. – Zabolało. Kilka łez spłynęło po moich policzkach.

- Ile cię nie będzie?

- Rok. Ale zostanie z tobą El i Zayn. – Na chuj mi oni. Ja chcę Harry’ego.

- Ja chcę ciebie. Tylko ciebie. – Po co ja to powiedziałam?

 

*- Nie próbować tego w domu ;D

niedziela, 27 lipca 2014

Rozdział 19


Tydzień później.

 

- Cześć księżniczko. Wyspałaś się? – siostra stoi przede mną ze śniadankiem.

- Tak. To dla mnie? – wskazuję na tacę pełną jedzenia.

- Nie, przyniosłam to tylko, żebyś patrzyła. Pewnie, że dla ciebie głupolu mój. – Mówi i podaje mi tacę. Całuje mnie w czoło. Kochana siostrzyczka.

- Dziękuję. Jest Harry?

- A właśnie, nie wiem czy mogę ci powiedzieć.

- Mów.

- Policja go zabrała. Znaleźli ciało Adam’a i broń oraz odciski palców Harry’ego.

- Co? – Policja zabrała Harry’ego? Jak to możliwe? Muszę tam jechać. – Zawieź mnie do niego.

- Nie mogę. Przepraszam. – Nie może. Wychodzę z pokoju trzaskając drzwiami i zbiegam po  schodach.

- Louis! – wrzeszczę, ale nikt się nie odzywa – Zayn! Niall! Liam! – znowu cisza, wkurwiłam się więc zaczęłam rozwalać wszystkie rzeczy w domu. – Louis! Pierdolony tchórzu złaź na dół. Wiem, że tu jesteś. – Nie wytrzymuje psychicznie i rozwalam ścianę, która stoi pomiędzy salonem, a sypialnią dla gości. Nagle czuję jak ktoś łapie mnie w pasie i przyciąga do siebie.

- Zostaw mnie kurwa! – uderzam tą osobę w brzuch.

- Jessica. Uspokój się to ja. – Dalej się wyrywam. Nie potrafię opanować złości. Zostaję obrócona w stronę mojego „ochroniarza”

- Kochanie przestań. – Harry? Jestem pewna tego dopiero kiedy czuję smak jego ust na moich.

- Jestem tu. Przestań rozwalać mi dom. – Mówi kiedy się od siebie odrywamy. Wtulam się w jego tors.

- Przepraszam, ale El mi powiedziała co się stało, a nikt nie miał odwagi zejść na dół.

- Już spokojnie. Jestem przy tobie. Jutro mam rozprawę w sądzie. Mają dużo dowodów przeciwko mnie. Mój adwokat robi co w jego mocy.

- Zapłacę ci za szkody. Przepraszam. Jestem taka nieodpowiedzialna. Nazwałam Louis’a pierdolonym tchórzem.

- Za nic nie będziesz płaciła. Co? Hahaha, naprawdę? Za to cię uwielbiam. Gdzie on w ogóle jest?

- Boi się zejść. Jak reszta. – Mówię, a Hazz wybucha jeszcze większym śmiechem.

- Chłopaki! Jestem już! Schodźcie. – Mówi i wszyscy nagle schodzą na dół. – Co jest tchórze, jesteście najgroźniejszym gangiem w całej europie, a boicie się nieszkodliwej dziewczynki? Przecież ona nie zrobi wam nic. Popatrzcie, ja nadal tu stoję. – Mówi, a ja mam ochotę go zabić.

- Tylko jest pewna różnica. Ta nieszkodliwa dziewczynka nie potrafi cię skrzywdzić. – Odzywa się Louis, a ja podnoszę go do góry i rzucam o ścianę.

- To za tą nieszkodliwą dziewczynkę. – Mówię.

- Widzisz? – Louis pyta Harry’ego.

- Uwierz Lou, że próbuję czasami mu zrobić tak samo. Przepraszam was za wcześniejszą akcję, ale chciałam, żeby ktoś mnie zawiózł do Harry’ego. Nikt nie schodził to zaczęłam wszystko rozwalać.

- Nie ważne już. Ale za tego pierdolonego tchórza w końcu ci się dostanie. – Mówi Lou.

- Harry, ten tchórz mi grozi. – Mówię, a wszyscy zaczynają się śmiać. – Powodzenia skarbie. – Przechodzę obok Lou i klepie go po ramieniu. Idę na górę i kładę się na łóżku.

 

Oczami Harry’ego

 

Dalej nie mogę się przestać śmiać z Lou. On boi się Jessie tak bardzo, że myślałem, że zemdleje. Zgrywa takiego cwaniaka, a boi się nawet dziewczyny nie panującej nad mocami. Nie wiem jak mam powiedzieć Jessie, że za dwa miesiące muszę ją zostawić. Zaczęliśmy naszą znajomość od początku. Wiem to. Dlatego muszę trzymać dystans i w pewnym momencie ją zostawić. Wiem, że ją to zaboli, ale nie mogę jej więcej zwodzić. Muszę wyjechać, w pewnym sensie przez nią. Ona zaczęła mnie zmieniać. Harry Styles nie może mieć uczuć. On jest stworzony do „pracy” w gangu, nie do bawienia się w miłość i to chorą. Ja nie chcę być z Jess, ona ze mną, a mimo to nadal nas do siebie ciągnie.

- Kurwa Harry! Słuchasz mnie? – Louis się wydziera. – Jeśli nie ogarniesz tej swojej Jess to zrobię jej krzywdę.

- Jeśli ją dotkniesz bez jej zgody to uwierz, że zrobię Hunty o wiele gorsze rzeczy. Chyba nie chcesz, żeby skończyło się jak z Eleanor?

- Nie zrobisz tego.

- Owszem zrobię i ty dobrze o tym wiesz. – Mówię. Wie, że zrobiłbym to. Już raz zgwałciłem jego dziewczynę, a później wywiozłem ją do psychiatryka. Ale sama tego chciała. Za bardzo się rządziła. Jak przyprowadziłem dziewczynę do domu to spakowała moje walizki i na jej oczach mnie wyrzuciła. Myślała, że jak jest dziewczyną lidera to może wszystko. Przeliczyła się.

- Stary uspokój się. – Liam odciąga mnie od Lou. Idę do swojego pokoju. Może tam będzie spokój. Wchodząc po schodach czuję wibracje w mojej kieszeni.

„Zostaw ją w spokoju. Zapamiętaj ona jest moja. Adam”

Adam? Co? Przecież on nie żyje. Co jest grane?

poniedziałek, 21 lipca 2014

rozdział termin

Hej. 
Przepraszam ze nie dodaje rozdzialu ale nie ma mnie w domu. Rozdzial najprawdopodobniej pojawi sie dopiero w sierpniu . Pozdrawiam

wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 18

Jak widzicie Lydia z land-of-graphic zrobiła zajebisty szablon. Dziękuję. Zapraszam do oglądnięcia zwiastunu zrobionego przez Nathalie, której również bardzo dziękuję.

Dodaję dzisiaj rozdział. Napisany na szybko, ponieważ jutro wyjeżdżam i nie będzie mnie przez dwa tygodnie. Dlatego kolejny rozdział 16.07.2014 roku. (Jeżeli nie będzie rozdziału to bądźcie cierpliwi) Wszystko nadrobię :D

Do rozdziału polecam utwór numer 40.

______________________________________________________________________


Oczami Harry’ego

 

Reszta gangu przyjechała od razu jak zadzwoniłem do nich. Muszą sprzątnąć ciało i zatrzeć wszystkie ślady. Razem z JJ jesteśmy w szpitalu. Uratowała mnie, poświęcając swoje dziecko. Lekarze nie dali rady uratować potomka Adam’a. Nie wiem jak powiedzieć to Jessie. Na pewno się załamie. Wiecie co jest najgorsze w tej całej sytuacji? To, że Harry Styles ma uczucia. Myśląc o Jess czuję jak wypukłość w moich spodniach rośnie. Kiedy ją widzę mam ochotę ją przytulić, a kiedy patrzę na jej usta, nie potrafię się powstrzymać i rzucam się na nią. Budzi we mnie dzikiego lwa, desperacko zakochanego w małej, niewinnej owieczce. Pierwszy raz kogoś pokochałem. Pierwszy raz mam ochotę kochać się z dziewczyną, tak kochać, a nie przelecieć. Muszę walczyć o nią. Walczyć o owieczkę. Kochaną owieczkę. Wchodzę do Jessie, bo się obudziła. Podchodzę do łóżka szpitalnego, siadam i łapię ją za ręce.

- Cześć mała. Jak się czujesz? – pytam

- Źle. Brzuch mnie boli. – Mówi, a ja wiem jaki jest tego powód.

- Wiem. Przykro mi skarbie. Nie uratowali dziecka. – Jej oczy w tym momencie tracą blask. Są takie puste. – Ale uratowałaś mnie. Powiedziałbym, że dałbym sobie radę, ale nie będę kłamał. – Uśmiecham się i zarażam tym moją Jess. Tak. Moją Jess.

- Kiedy stąd wyjdę? – pyta

- Jeśli chcesz to jeszcze dzisiaj, ale jest jeden warunek.

- Jaki? – Pyta zniecierpliwiona i chyba lekko przerażona.

- Zostajesz u mnie w domu. U mnie, nie w domu gangu. El się tobą zaopiekuje.

- El? Lou ją znalazł?

- Tak wracają do domu. To jak? Zgadzasz się?

- Tak, ale Hazz, zaczniemy wszystko od początku?

- Dla ciebie wszystko. – Desperacko przyciskam swoje usta do jej. Brakuje mi tego.

- Cześć Jessica. – Podaje mi rękę kiedy się od siebie odrywamy.

- Miło mi. Harry.

 

 

Oczami Elizabeth

 

- Lou? Długo jeszcze?

- Kochanie, wytrzymasz chyba te dwadzieścia minut.

- Pewnie, że tak. Jednak wolałabym być już w domu.

Dźwięk telefonu przerwał naszą konwersację.

- Słucham.

- Ymmm… cześć El. Mam prośbę. Zaopiekujesz się Jess, jak wrócicie?

- Nie za bardzo rozumiem. Co się stało?

- W skrócie? Adam nie żyje. Zabił też dziecko Jess, a my zaczynamy poznawać się od nowa.

Adam nie żyje? Co się takiego stało? Jak to możliwe. Rozłączyłam się.

- Lou. Możesz przyspieszyć? Adam nie żyje.

- Jaki Adam?

- Mąż Jess. Proszę. – Jedziemy teraz dwa razy szybciej, dlatego po dziesięciu minutach jesteśmy pod domem Harry’ego.

 

Oczami Jess

 

- Skąd znasz mojego męża? – pytam Harry’ego kiedy w czwórkę siedzimy w domu Harry’ego. Jego Willa jest boska. Mała, ale przytulna. Wszystko jest w czerni, bieli i czerwieni. Gdzieniegdzie da się zauważyć szare dodatki.

- Ty naprawdę nic nie wiesz? Twój mąż jest szefem wrogiego gangu. Sory był szefem. Rok temu nasz gang zabił połowę członków. Wiem, że Ci ciężko w to uwierzyć, ale twój mąż spotykał się z moją siostrą Katy. Kiedy się o tym dowiedziałem zabroniłem jej się z nim spotykać. Jednak mnie nie posłuchała i dalej się za nim uganiała. Poszedłem do Adam’a i powiedziałam, że ma zakończyć sprawę z Katy. Wiesz co zrobił? Poszedł i ją najpierw zgwałcił, a później zabił. Chciałem się na nim zemścić. Nie umiałem go znaleźć. Gdybym wiedział, że jesteś jego żoną, to przy pierwszym naszym spotkaniu byś zginęła. Jednak teraz nie potrafiłbym ci tego zrobić.

- Jejku Harry. Przepraszam za niego. Nie wiedziałam, że był, aż takim chujem. Mnie bił, gwałcił, wyzywał, zamykał w piwnicy, bo „był zazdrosny”, a sam na boku miał drugie życie.

- Dlatego dobrze, że to już koniec. Chodź do mnie. Potrzebuję przytulenia. – Mówię, a on podchodzi i wbija się w moje ramiona.

- Dziękuję. – Mówi.

- Za co?

- Za to, że dajesz mi kolejną szansę, za to, że mnie uratowałaś, za to że jesteś.

czwartek, 26 czerwca 2014

Rozdział 17

- Cześć kochanie, gdzie byłaś? – pyta Adam, gdy wchodzę do domu.

- U El. Nie mówiłam Ci, że robimy sobie babski wieczór. – Musiałam coś wymyślić. Chyba najlepsza wymówka.

- To ona wróciła? – Zapomniałam, że on wie, że El uciekła.

- Tak. Wczoraj rano, jak wyszedłeś do pracy pojechałam po nią.

- Dobrze. To jak się bawiłyście?

- Było super. Dawno nie spędziliśmy czasu razem.

- To cieszę się. Zmęczona jesteś?

- Tak, idę spać.

- To idź. Kocham Cię. – Nie odpowiadam nic, tylko się uśmiecham. Idę na górę. Biorę szybki prysznic i kładę się spać.

 

Oczami Elizabeth

 

- Wrócisz ze mną do domu? Naszego domu. – pyta Lou.

- Tak. Ale proszę Cię, daj mi więcej przestrzeni, chce się spotykać z przyjaciółmi. Będę ci mówić gdzie idę, z kim idę i o której wrócę , ale wypuszczaj mnie z tego cholernego domu. – Wrzeszczę.

- Dobrze, dam ci więcej przestrzeni, ale obiecaj, że nigdy już nie uciekniesz.

- Obiecuję.

Jedziemy do domu. To będzie długa podróż. Z Florydy do Londynu jest kawał drogi, więc cały dzień mamy z głowy. Jedziemy na lotnisko.

 

Oczami Harry’ego

- Jak to nie umiesz jej znaleźć. Kiedyś Ci się udało, a teraz? Coś mi się zdaje, że nie chcesz jej znaleźć. Dobra sam do niej pojadę. – Wrzeszczę na Zayn’a. Muszę ją znaleźć.

Jadę do domu Pain. Łapie mnie policja.

- Dzień dobry. Dokumenty poproszę.

- Dzień dobry. To konieczne? Śpieszę się. Moja żona rodzi.

- Niestety konieczne. – podaje mu dokumenty.

- Mogę już zapłacić? – Podaję gościowi 1000₤ jako łapówka, a ten oddaje mi dokumenty i odjeżdżam.

Jebane ograniczenie prędkości. Podjeżdżam pod dom Jess. Pukam do drzwi. Otwiera mi je Jessie. Nie mówię jej „cześć” ani nic takiego, tylko rzucam się na nią jak jakieś głupie zwierze. Nie wiem co się dzieje, ale nie potrafię wytrzymać bez smaku jej malinowych ust przez 24h. Pragnę poczuć ten smak, jej smak. Kiedy już osiągam swój cel, ona mnie odpycha i przyciska swoją rękę do moich ust.

- Harry. Adam jest na górze. Proszę bądź cicho. Czego ty chcesz?

I znowu nie odpowiadam tylko przyciskam ją do ściany całując. Łapię ją w udach i unoszę na moje biodra, tak aby wokół nich oplotła swoje nogi. Docieram do salonu i rzucam ją na kanapę. Jej język błądzi delikatnie po wnętrzu moich ust, jednak przerywam tą melancholię i całuję ją namiętnie i zachłannie wkładając moją rękę pod jej piękną bluzkę. Słyszę kroki. Ktoś schodzi po schodach.

- Co ty Styles robisz z moją żoną? – pyta.

- Levine. – Mówię z miną mordercy. Adam… czemu a to nie wpadłem. Adam Levine-Pain. Stary przyjaciel. Jestem ciekawy, czy Jess wie kim jest jej mąż.

- To wy się znacie? – pyta Jessica. Naiwna.

- Powiedzmy, że jesteśmy starymi znajomymi.

- Czemu kurwa ruszyłeś moją żonę szmato?

- Ha… Twoją żonę? Chyba tylko na papierku – drwię z niego.

- Wypierdalaj z mojego domu. – Wrzeszczy i wyciąga broń.

- Harry, on ma rację. Idź lepiej już do domu.

- Nie Jessie. Bez ciebie nie wyjdę.

- Proszę, idź.

 

Oczami Jessie

 

Styles wyciągnął broń w kierunku mojego męża. Obydwoje w siebie celowali. Skupiłam się na pistoletach i wyrzuciłam je im z rąk. Szybko podbiegłam i złapałam jeden.

- Jessico, skarbie jak to zrobiłaś? – pyta mnie mąż.

- Widzisz, nawet nie wiesz, że twoja żona ma moc telekinezy. Raniłeś ją, a moc się w niej rodziła.

- Aaaaaa – wydarłam się, żeby skończyć tą debilną konwersacje między nimi. Udało się, bo popatrzyli na mnie.

- Przestańcie się kłócić. Harry wyjdź! Wyjdź kurwa z mojego domu. – Celuje w niego bronią.

- Strzel do mnie. – Mówi. Wie, że tego nie zrobię. – Strzel jeśli mnie nie kochasz. Proszę cię strzel.

- Nie kocham cię Harry. Zrozum.

- Jesteś pewna? – Podchodzi do mnie. Łapie moją rękę i przesuwa bliżej swojego ciała.

- Jeśli mnie nie kochasz to spróbuj mnie odepchnąć. – Próbuję użyć telekinezy, ale nie działa.  – Widzisz, nie potrafisz. – Jestem ciekawa jak będzie z Adam’em więc przesuwam rękę na niego i odpycham do tyłu. Ląduje przy ścianie, a ja wciąż celuje w Harry’ego

- Nie potrafisz mnie skrzywdzić bo mnie kochasz.

- Przepraszam, nie potrafię. Muszę to zrobić.

- Zabij go kochanie. Strzel. – Krzyczy Adam.

Harry patrzy mi prosto w oczy. Są takie zagubione. Powoli naciskam spust.

- Kocham Cię. – Szepcze. Te słowa od razu mnie paraliżują. – On cię bił, gwałcił. Krzywdził Cię. Ja cię już nigdy nie skrzywdzę. – Dodaje szeptem przy moim uchu.

Odwracam rękę w stronę Adam’a.

- Strzelaj Skarbie.

Naciskam spust i broń wypala. Nie zauważyłam kiedy Adam złapał swoją broń i strzelił prosto w Harry’ego. Mój instynkt zadziałał i przesuwam kulę lecącą w Styles’a prosto w mój brzuch. Czuję tylko ból, lęk i strach. Harry bierze broń i podchodzi do martwego? Chyba martwego Adam’a.

- Ostatnie słowa Levine?

- Pierdol się Styles.

- Z twoją żoną chętnie. – Strzał. Harry zabił mojego męża. Czuję, że odpływam.

- Harry – Wołam – Kocham Cię. – Ciemność.
Lydia Land of Grafic