wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 18

Jak widzicie Lydia z land-of-graphic zrobiła zajebisty szablon. Dziękuję. Zapraszam do oglądnięcia zwiastunu zrobionego przez Nathalie, której również bardzo dziękuję.

Dodaję dzisiaj rozdział. Napisany na szybko, ponieważ jutro wyjeżdżam i nie będzie mnie przez dwa tygodnie. Dlatego kolejny rozdział 16.07.2014 roku. (Jeżeli nie będzie rozdziału to bądźcie cierpliwi) Wszystko nadrobię :D

Do rozdziału polecam utwór numer 40.

______________________________________________________________________


Oczami Harry’ego

 

Reszta gangu przyjechała od razu jak zadzwoniłem do nich. Muszą sprzątnąć ciało i zatrzeć wszystkie ślady. Razem z JJ jesteśmy w szpitalu. Uratowała mnie, poświęcając swoje dziecko. Lekarze nie dali rady uratować potomka Adam’a. Nie wiem jak powiedzieć to Jessie. Na pewno się załamie. Wiecie co jest najgorsze w tej całej sytuacji? To, że Harry Styles ma uczucia. Myśląc o Jess czuję jak wypukłość w moich spodniach rośnie. Kiedy ją widzę mam ochotę ją przytulić, a kiedy patrzę na jej usta, nie potrafię się powstrzymać i rzucam się na nią. Budzi we mnie dzikiego lwa, desperacko zakochanego w małej, niewinnej owieczce. Pierwszy raz kogoś pokochałem. Pierwszy raz mam ochotę kochać się z dziewczyną, tak kochać, a nie przelecieć. Muszę walczyć o nią. Walczyć o owieczkę. Kochaną owieczkę. Wchodzę do Jessie, bo się obudziła. Podchodzę do łóżka szpitalnego, siadam i łapię ją za ręce.

- Cześć mała. Jak się czujesz? – pytam

- Źle. Brzuch mnie boli. – Mówi, a ja wiem jaki jest tego powód.

- Wiem. Przykro mi skarbie. Nie uratowali dziecka. – Jej oczy w tym momencie tracą blask. Są takie puste. – Ale uratowałaś mnie. Powiedziałbym, że dałbym sobie radę, ale nie będę kłamał. – Uśmiecham się i zarażam tym moją Jess. Tak. Moją Jess.

- Kiedy stąd wyjdę? – pyta

- Jeśli chcesz to jeszcze dzisiaj, ale jest jeden warunek.

- Jaki? – Pyta zniecierpliwiona i chyba lekko przerażona.

- Zostajesz u mnie w domu. U mnie, nie w domu gangu. El się tobą zaopiekuje.

- El? Lou ją znalazł?

- Tak wracają do domu. To jak? Zgadzasz się?

- Tak, ale Hazz, zaczniemy wszystko od początku?

- Dla ciebie wszystko. – Desperacko przyciskam swoje usta do jej. Brakuje mi tego.

- Cześć Jessica. – Podaje mi rękę kiedy się od siebie odrywamy.

- Miło mi. Harry.

 

 

Oczami Elizabeth

 

- Lou? Długo jeszcze?

- Kochanie, wytrzymasz chyba te dwadzieścia minut.

- Pewnie, że tak. Jednak wolałabym być już w domu.

Dźwięk telefonu przerwał naszą konwersację.

- Słucham.

- Ymmm… cześć El. Mam prośbę. Zaopiekujesz się Jess, jak wrócicie?

- Nie za bardzo rozumiem. Co się stało?

- W skrócie? Adam nie żyje. Zabił też dziecko Jess, a my zaczynamy poznawać się od nowa.

Adam nie żyje? Co się takiego stało? Jak to możliwe. Rozłączyłam się.

- Lou. Możesz przyspieszyć? Adam nie żyje.

- Jaki Adam?

- Mąż Jess. Proszę. – Jedziemy teraz dwa razy szybciej, dlatego po dziesięciu minutach jesteśmy pod domem Harry’ego.

 

Oczami Jess

 

- Skąd znasz mojego męża? – pytam Harry’ego kiedy w czwórkę siedzimy w domu Harry’ego. Jego Willa jest boska. Mała, ale przytulna. Wszystko jest w czerni, bieli i czerwieni. Gdzieniegdzie da się zauważyć szare dodatki.

- Ty naprawdę nic nie wiesz? Twój mąż jest szefem wrogiego gangu. Sory był szefem. Rok temu nasz gang zabił połowę członków. Wiem, że Ci ciężko w to uwierzyć, ale twój mąż spotykał się z moją siostrą Katy. Kiedy się o tym dowiedziałem zabroniłem jej się z nim spotykać. Jednak mnie nie posłuchała i dalej się za nim uganiała. Poszedłem do Adam’a i powiedziałam, że ma zakończyć sprawę z Katy. Wiesz co zrobił? Poszedł i ją najpierw zgwałcił, a później zabił. Chciałem się na nim zemścić. Nie umiałem go znaleźć. Gdybym wiedział, że jesteś jego żoną, to przy pierwszym naszym spotkaniu byś zginęła. Jednak teraz nie potrafiłbym ci tego zrobić.

- Jejku Harry. Przepraszam za niego. Nie wiedziałam, że był, aż takim chujem. Mnie bił, gwałcił, wyzywał, zamykał w piwnicy, bo „był zazdrosny”, a sam na boku miał drugie życie.

- Dlatego dobrze, że to już koniec. Chodź do mnie. Potrzebuję przytulenia. – Mówię, a on podchodzi i wbija się w moje ramiona.

- Dziękuję. – Mówi.

- Za co?

- Za to, że dajesz mi kolejną szansę, za to, że mnie uratowałaś, za to że jesteś.

2 komentarze:

  1. Oooo.... Jaki słodki Hazz!! Nareszcie będą razem!! Czekam na nexta!
    Buźki =*

    OdpowiedzUsuń
  2. Słodko <3

    http://story-of-my-life-harry.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic