sobota, 31 maja 2014

Rozdział 11


OCZAMI HARRY’EGO:

 

-Harry. Proszę nie odchodź. Nieee! Harry błagam! Kocham Cię! – Jessie wrzeszczy przez sen. Kocha mnie? Oby nie. Tylko coś jej się śni. Kiedy widzę łzy spływające po jej policzkach decyduję się obudzić ją.

-Jessica? Jess? Jessie. Obudź się. – lekko nią potrząsam i to działa. Jess obudziła się.

- Harry? Ty żyjesz! – Krzyczy. Śniło jej się, że nie żyję? Ma łzy w oczach i jest zdezorientowana

- To był tylko sen. Nic się kochanie nie dzieje.

- Był taki realny. Harry, mogę się coś ciebie spytać?

- Pytaj o co chcesz.

- Skrzywdziłbyś mnie?

- Nigdy Jess. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało.

- Chyba odkryłam dlaczego nie mogę cię skrzywdzić telekinezą.

- Dlaczego?

- Telekineza nie może skrzywdzić osoby, którą… - przerwała swoją wypowiedź. Patrzy na swoje palce i się nimi bawi.

- Którą…? – zachęcam ją do mówienia dalej. Ona podnosi wzrok i patrzy prosto w moje oczy.

- Harry Kocham Cię. – Mówi, a te słowa mnie paraliżują. Co? Ona mnie kocha? Dlaczego akurat mnie? Chciałem ją zgwałcić, zabić i zakopać gdzieś w lesie. Ona nie może kochać kogoś takiego jak ja.

- Kochanie. Wiem, że mówisz to bo jesteś przerażona. To był tylko sen. Nie zrozum mnie źle, ale chcę jak najlepiej dla ciebie, dlatego lepiej będzie jak mnie zostawisz w spokoju.

- To ty ciągle do mnie przychodzisz. To przez ciebie mam głupie sny. Koszmary. To twoja wina. – Mówi to, a ja wiem, że to prawda.

- Zajmij się swoim mężem i dzieckiem. – Krzyczę jej prosto w twarz, żeby mnie zostawiła. Muszę zrobić to dla niej. Dla jej szczęścia. Muszę sprawić, żeby mnie znienawidziła.

- O czym ty mówisz? – Jest zmieszana, widzę to.

- Jesteś w ciąży! Nie pamiętasz?

- Pamiętam Harry, ale jesteś moim przyjacielem, tak mi się  przynajmniej zdaje. – Jak to cholernie boli. Muszę ją okłamywać, żeby mogła sobie ułożyć życie.

- Przepraszam.  Nie kocham cię i nigdy nie pokocham. – Mówię i wychodzę z domu. Mam nadzieję, że to ją zmusi do znienawidzenia mnie.

 

OCZAMI JESS

 

Jak on mógł zrobić coś takiego. Najpierw mnie całuje, mówi mi, że chce mnie przelecieć. Zmienia się dla mnie. Jak go poznałam był bezdusznym facetem pragnącym seksu. Później mówi mi, że chce żebym była szczęśliwa, jest opiekuńczy, kochający, a teraz? Teraz po prostu wrzeszczy na mnie i zostawia w takim stanie w jakim jestem mówiąc mi jeszcze, że nigdy mnie nie pokocha, że mnie nie kocha. To zabolało, bardziej niż to co zrobił mi Adam, niż mój koszmar. Mam już dość tych jego humorków. Zastanawia mnie tylko dlaczego gdy wyznałam mu, że go kocham nagle się spiął, tak jakby moje słowa go paraliżowały. Muszę się jakoś pogodzić ze stratą Harry’ego, bo ja pierwsza nie wyciągnę do niego ręki, a znając go on też nie zamierza. Jest taki uparty. Może się myliłam, może go nie kocham, a to że moja moc na niego nie działa to jakaś słabość. Może muszę ją bardziej rozwinąć? Wyciągam telefon i wybieram numer. Jeden sygnał, dwa, trzy…

- Jessica?

- Tak…ymm… możesz przyjechać do domu? Proszę, musimy pogadać. – mówię do męża.

- Tak. Jestem u mamy. Zaraz będę.

- Dobrze. Czekam.

Nie wiem dlaczego to zrobiłam. Ale wiem, że zrobiłam dobrze. Muszę mu powiedzieć o ciąży. W końcu to też jego dziecko. Chciałabym naprawić z nim moje relacje. Teraz kiedy ma pojawić się na świecie nasze dziecko musimy trzymać się razem. Choćby dla niego. Muszę zapomnieć o Harry’m, ale czuję, że tak się nie stanie. Kocham go. Muszę to przyznać i nie mogę się dłużej oszukiwać. Adam’a nie kocham. To wiem. Mogę go skrzywdzić. Harry’ego nie.  Rozlega się pukanie do drzwi. Muszę iść otworzyć.

- Cześć. Wchodź. – mówię i wskazuję ręką gest zapraszający do środka.

- O czym chciałaś porozmawiać? – Pyta kiedy siada na kanapie.

- O nas. I o naszym dziecku.

- Jak o naszym dziecku? Jesteś w ciąży? – kiwam tylko twierdząco głową. – Cieszę się. Teraz będziemy mogli stworzyć szczęśliwą rodzinę.

- Tak. Też się cieszę. – Mówię, chociaż wiem, że kłamię.

- Tyle na to czekałem. Kocham cię i przepraszam za wszystko. – Całuje mnie. Ten smak nie jest w ogóle porównywalny ze smakiem Harry’ego. Przy Styles’ie jest ohydny, jednak nie przestaję poruszać językiem wewnątrz jego ust.

czwartek, 29 maja 2014

Rozdział 10


Gdzie ja jestem? Uhh. W mojej sypialni, na szczęście. Przewracam się na drugi bok i widzę obok siebie Harry’ego.

- Co ty tu kurwa robisz? – wrzeszczę i go budzę.

- Śpię. – Mówi lekko słyszalnym głosem. A ja spoglądam na swoje ciało. Dlaczego jestem w samej bieliźnie.

- Harry? – mój głos się załamuje. – Czy między nami do czegoś doszło?

- Nie pamiętasz nic? – Kręcę przecząco głową.

- Nie pamiętasz jak krzyczałaś moje imię? Jak doszłaś tylko dzięki mojemu dotykowi? Jak sąsiadka przyszła powiedzieć, żebyś się uciszył? Jak… - kiedy to mówi załamuję się psychicznie. Dlaczego piłam?

- Przestań Harry. Dotarło do mnie. – Wychodzę z łóżka i patrzę na śmiejącego się Harry’ego.

- O chuj ci chodzi?

- Jesteś tak naiwna. Myślisz, że byłbym zdolny do tego, żeby cię wykorzystać? Naprawdę nic nie pamiętasz? – nagle spoważniał, a mi zaczyna się przypominać poprzednia noc. To jak wymiotowałam, jak Harry przyszedł do łazienki, jak podał mi test ciążowy… test ciążowy?

- Coś mi się przypomina. Harry mówiłam ci coś na temat ciąży?

- Yyy… Tak. Niestety Tak.

- Tak myślałam. Dlaczego teraz? – pytam Harry’ego bijąc go po klatce piersiowej.

- Nie wiem kochanie. – Kiedy mówi „kochanie” wkurwiam się jeszcze bardziej więc uderzam go mocniej. Harry łapie moje dłonie i patrzy mi w oczy.

- Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz. – Jest taki opiekuńczy. Gdzie się podział Harry sprzed kilku dni lub kilkunastu? Dobra nie ważne.

- Nie Harry, nic nie będzie dobrze. Wyjdź z mojego domu. Proszę cię.

- Nie ma mowy. Zostaję z tobą. Jesteś moją… ymm… przyjaciółką – tak sądzę, nie zostawię Cię teraz samej.

- Harry proszę cię. Ja nie chce tego dziecka. – Prawie go błagam, żeby wyszedł.

- Dlaczego nie chcesz? Przecież mówiłaś, że chcesz założyć rodzinę. – Chyba mówi o sytuacji, w której błagałam go, żeby mnie wypuścił.

- To wszystko jest skomplikowane. Kiedy indziej ci opowiem, a teraz wyjdź.

- Już Ci mówiłem, że nie wyjdę. Jessica zrozum, że nie zostawię cię samej.

- Nie Harry. Muszę sama sobie z tym poradzić. Alę dziękuję ci, że się o mnie martwisz. – Próbuję wyrzucić go z domu, ale nic mi to nie daje. Denerwuję się jeszcze bardziej. Czuję, że zaraz wybuchnę.

- Jess, daj sobie pomóc. Kochanie… - przykłada rękę do mojego policzka i wpatruje mi się prosto w oczy.

- Nie mów do mnie kochanie. Harry jesteśmy przyjaciółmi, a ty starasz się zdobyć mnie na każdym kroku, nie uda ci się to. – Mówię pewna siebie. Jestem tak wkurwiona, że potrafiłabym rozwalić wszystko w mieście.

- Dobrze wiesz, że między nami coś jest. – Zdenerwował mnie jeszcze bardziej. Czy on to kocha? Okna w pokoju się otworzyły, a drzwi zatrzasnęły z hukiem. Szklanka, która leżała na szafce nocnej roztrzaskała się na miliony kawałków. Chciałabym wyrzucić Harry’ego z mojego domu, ale nie potrafię.

- Myślisz, że nie wiem czemu twoja moc na mnie nie działa?  - spytał, a ja się czuję jakby czytał mi w myślach.

- Nie wiem. Ale męczy mnie to pytanie już od pierwszego spotkania.

- Jakie było twoje pierwsze wrażenie gdy mnie zobaczyłaś? - Widzę przed sobą wysokiego, dobrze zbudowanego chłopaka o pięknych zielonych oczach z burzą brązowych loków na głowie. Boże… jaki on jest seksowny. Czuję jak moje pożądanie rośnie. To była pierwsza myśl o nim. Nie powiem mu tego.

- Nie pamiętam. – mówię i chwilę później tego żałuję.

- Widziałem w twoich oczach jak mnie pożądasz. Jak pragniesz mnie poczuć.

- Przestań to nie prawda. – Sama siebie oszukuję.

- Nie potrafisz mnie skrzywdzić, bo mnie kochasz. Zakochałaś się jak jakieś głupie dziecko. Gdy pierwszy raz mnie zobaczyłaś poczułaś to uczucie. To uczucie ciepła, bezpieczeństwa. Jesteś naiwna. Jestem mordercą. Wiele razy gwałciłem i zabijałem dziewczyny takie jak ty. Myślały, że mogę je pokochać. Myliły się bardzo. Ty również. Myślałaś, że ja wszystko na poważnie? Moja przyjaciółko. – Wyśmiewa mnie. - Były takie jak ty. Głupie i naiwne. – Łzy spływają po moich policzkach. Jak on może mówić mi, że jestem głupia i naiwna?

- Spierdalaj Harry z mojego domu. – Śmieje się tylko. Jaki on jest bezczelny. Dlaczego wcześniej tego nie zauważyłam. – Wynoś się z mojego życia! – Wrzeszczę. Styles poważnieje.

- Najpierw zrób mi dobrze. Potem ci odpuszczę, a jak nie zrobisz to już nie będę taki miły i wyrządzę ci piekło.

- Dlaczego to robisz? Najpierw jesteś miły i kochający, a później? Jesteś nikim Harry, nikim. Nie boję się ciebie. – Uderzam go w twarz i uciekam do łazienki. Zamykam drzwi i wyskakuję przez okno. Głupia jestem nie? Uciekam z mojego domu. Jestem gdzieś w lesie. Harry mnie goni. Widzę przed sobą znajome mi auto. Wsiadam na miejsce pasażera. Obok siedzi Adam.

- Jedź! Proszę Cię jedź! – wrzeszczę.

- Przed nim uciekasz?

- Tak. Jedź! – Adam wychodzi z auta i wyciąga broń. Celuje w Harry’ego, a ja żałuję, że do tego doprowadziłam. Słyszę strzał. Harry upada na ziemię. Co ja narobiłam? Podbiegam do niego i łapię go za rękę.

- Harry. Proszę nie odchodź. Nieee! Harry błagam! Kocham Cię! – krzyczę i płaczę.

- Też cię kocham Jessie. – wypowiada swoje ostatnie słowa.

 
***
 
To nie jest koniec HURT! Nie martwcie się. Śmierć Harry'ego nie zmieni biegu wydarzeń. Jak dam radę to jeszcze dzisiaj wstawię kolejny rozdział. !

wtorek, 27 maja 2014

Rozdział 9


- Harry? O czym ty mówisz? – moje serce przyspieszyło, a wszystkie okna w pokoju się otworzyły zbiłam też wazon Adama, ale chuj mnie to obchodzi. Mimo że w mojej krwi można znaleźć dużą ilość alkoholu dalej martwię się o siostrę. Jeśli Louis coś jej zrobi, to obiecuje, że zabiję go. I teraz nie żartuje. Po prostu go zabiję. 

- Okłamała go! – wrzeszczy – mówiła, że żaden chłopak jej nie dotykał tak jak on. Nie wspomniała, że jest Bi! Dalej ci wymieniać?

- To mu o tym nie mów. Niech sama mu powie. – Delikatnie obejmuje swoimi dużymi rękami moją drobniutką twarzyczkę. Jego (piękne – myślę, że nie trzeba dodawać) zielone oczy napotykają moje (szare, bez życia).

- Wiesz skarbie, że muszę mu wszystko mówić. To mój lider. Jest dla mnie jak szef.

- Zrób to dla mnie. – Łzy powoli spływają po moich policzkach, a Harry wyciera je kciukiem.

- Nie mogę, przepraszam. – Mojej siostrze grozi śmierć, a on po prostu mówi, że nie może nic zrobić. Pojebało go? To właśnie od niego zależy to czy powie Lou czy nie. Jak go przekonać? Już wiem. Muszę… Co jest? Biegnę do łazienki w celu zwymiotowania. Tylko dlaczego wymiotuję? Pewnie się zatrułam. No nic. Wracam do salonu i zastaję tam tylko Harry’ego, który siedzi na kanapie.

- Gdzie Re? – pytam

- Poszła do domu. Mówiła, że źle się czuje. – Tak, zostaliśmy sami. Dziękuję Re. Zacznę mój plan. Podchodzę do niego i siadam okrakiem na jego kolanach. Kurwa… zapomniałam już jak zacząć. Ostatni raz kochałam się w lutym.

- Hazz. Dam radę cię jakoś przekonać? – pytam całując linię jego szczęki. Proszę powiedz tak, proszę powiedz tak.

- Jess nie próbuj nawet. Nie dasz rady. – No i mnie nie posłuchał.

- Okaże się.

 

 

OCZAMI HARRY’EGO

 

- Jess. Stop! – Jessica całuje mój tors. Jeździ językiem po moim brzuchu. Ahhh. Uwielbiam to, ale jeśli będzie robiła to dalej to nie wytrzymam i ją przelecę, jak będzie trzeba to ją zgwałcę. Ona mnie przeraża. Jest dobra w tym. Wypukłość w moich spodniach rośnie, kiedy Hun kręci biodrami w pobliżu mojego penisa. – Kurwa! Jessica! Stop! – wrzeszczę. – Jesteś pijana. Tak naprawdę tego nie chcesz.

- Zamknij się. Chcę tego. Chcę Ciebie.

- Nie. Nie chcesz tego. – Podnoszę ją i kładę obok siebie na kanapie.

- Dlaczego ty mi to robisz? Nie chcę się z tobą przespać jest źle, jak chcę to jesteś zaborczym kutasem.

- Obiecuję ci, że jutro jeśli dalej będziesz chciała to zrobimy to Dobrze? A teraz… - Nie dokończyłem, bo wybiegła do łazienki. Wchodzę od razu za nią. Znowu wymiotuje. Musiała się już najebać.

- Wszystko dobrze Skarbie? – pytam i podaję jej szklankę z wodą.

- Zajebiś… - szklanka wylatuje z jej rąk i rozbija się na podłodze. Jessica zaczyna się trząść, ale ciągle patrzy w jedno miejsce.

- Ha. Ha. Harry? Który jest dzisiaj?

- Dwudziesty.

- Marzec?

- Maj. Głuptasie. – mówię i się śmieję, ale kiedy zauważam minę Jessie od razu tego żałuję.

- Przyniesiesz mi torebkę? – mówi spanikowana. Biegnę po jej torebkę, a gdy podaje jej ją wyrzuca mnie z łazienki. Siadam pod drzwiami i zaczynam się nudzić. Mija 20 minut, a ona nadal nie wyszła. Decyduję się wejść do niej.

- Jessica otwieraj. – cisza.

- Otwórz te cholerne drzwi. – Znowu cisza. Tym razem wyważam drzwi i wchodzę do środka. Jessie siedzi w kącie i płacze.

- Kochanie. Co się dzieje?

- Nie mów do mnie kochanie. Nie jesteśmy razem.

- Jeszcze. – Mówię to co mam na myśli, za co dostaję delikatny uśmieszek. – To powiesz co się dzieje?

Łzy spływają po jej policzkach. Szkoda mi jej. Naprawdę szkoda. Co się ze mną dzieje? Mam uczucia?

Wtuliła się we mnie, więc coś jest na rzeczy.

- Wszystko, przez ciebie. To przez ciebie straciłam poczucie czasu. Nie zorientowałam się, że minęły trzy miesiące od… - jej wypowiedź tu się urywa.

- Od czego?

Wyciąga swoją dłoń przed moją twarz, a w niej trzyma coś znajomego. Kurwa…

- Harry, jestem w ciąży. – Rozpłakana wtula się we mnie. Jebany skurwiel!

poniedziałek, 19 maja 2014

Rozdział 8


OCZAMI JESSIE

 

To niemożliwe. Moja siostra i Louis. Czy ona kompletnie zwariowała? On jest niebezpieczny. Jest przestępcą. Co ona w nim widzi? Nigdy tego nie zrozumiem. Może to tylko przejściowe. Jak tu przyjdzie to ją tak opier… w sumie. Jest szczęśliwa. Przynajmniej tak myślę. Muszę zaakceptować jej decyzję. Ona moje też akceptuje. Jeśli Louis ją uszczęśliwia, to ja też będę szczęśliwa, ale jeśli ją skrzywdzi, to ja skrzywdzę jego. Ktoś schodzi na dół to chyba El.

- Dawaj. Mów to swoje kazanie, ale wiedz, że kocham Louis’a. Jakieś trzy dni temu przechodził obok klubu, w którym byłam. Byłam kompletnie nawalona. Spytał mnie czy chcę iść do niego. Alkohol zadziałał i pocałowałam go, co on przyjął jako moją akceptacje. Zabrał mnie tutaj i zaprowadził do pokoju. Przypiął mnie kajdankami do łóżka i zaczął mnie dotykać. Początkowo się wyrywałam. Obrzydzało mnie to, jednak kilka jego ruchów i poczułam się jak w niebie. Jego dotyk działał na mnie kojąco. Chciałam go poczuć, chciałam żeby nie przerywał, ale zadzwonił telefon i Louis kazał mi jęczeć tak, żeby Harry słyszał. Później zaczął dalej mnie dotykać, całować po całym ciele, ale Harry musiał znowu nam przerwać. Wpadł do pokoju i powiedział coś w stylu „Sorry, myślałem że to Jessie”, a ja, jak to ja, zapytałam „Jessie?” , spytał czy znam jakąś, ale powiedziałam, że nie. Potem rzucił coś do Lou, żeby coś ze mnie wyciągnął, ale nie udało mu się. Dzisiaj jak Lou złapał mnie za rękę, poczułam że nie jest mi obojętny. Naprawdę się zakochałam. Wiem, że to głupie i niebezpieczne, ale jestem szczęśliwa. Mimo, że znamy się tylko trzy dni. Kocham go. Zaakceptuj to. – Skończyła swoją przemowę. Ciekawe jak sobie wyobrażała naszą rozmowę?

- El. Dramatyzujesz. Chciałam ci tylko powiedzieć, że cię kocham i akceptuje twoje decyzje. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa. – Przytulam siostrę.

- Też cię kocham. – Eliza idzie do pokoju Louis’a, a ja mam w planach wrócić do domu.

- Pa El. – Wrzeszczę.

- Pa. – Otrzymuje odpowiedź.

Kiedy łapię za klamkę ktoś mnie łapie za nadgarstek. Harry.

- Gdzie idziesz? – Pyta
- Do domu. Muszę załatwić kilka spraw.

- Jadę z tobą.

- Nie. Jadę sama. Przepraszam, ale muszę zająć się papierkową robotą. Zadzwonię jak skończę. Pooglądamy jakiś film? Dzisiaj u mnie. Adres znasz.

- Dobrze, ale to ja miałem cię zapraszać na randki. – Uśmiecha się i pokazuje język, który mam ochotę wyrwać.

- To nie jest randka. Weź ze sobą moją siostrę i jej „chłopaka” – gestykuluję cudzysłów.

- W takim razie, zostaje u ciebie na noc.

- Harry, powiedziałam Ci że nie. Nie naciskaj.

- Jess, myślisz że masz wyjście?  

- Zgaduje, że nie. Jak masz zamiar zostać na noc to kup jakieś dobre wino. Na trzeźwo cię nie zniosę. – Zaczynam się śmiać.

- Jasne Księżniczko. – Księżniczko? Już to lubię. Pożegnałam się z Harry’m i jadę już do domu.

 

OCZAMI HARRY’EGO

 

- Lou. Spytaj tej twojej Elizy czy jak jej tam jakie wino lubi Jessica – dzwonię do przyjaciela.

- Mówi, że czerwone „USS”. My raczej nie wpadniemy tam. Hunty się źle czuje. Pojedziesz sam?

- Pewnie. Dobra dzięki. Muszę jeszcze kupić jakieś jedzenie. – Chodzę od półki do półki i wrzucam wszystko co wpadnie mi do ręki. Gdy wychodzę ze sklepu telefon zaczyna wibrować mi w kieszeni.

- No cześć. – Słyszę niebiański głos Jess w słuchawce.

- Hej skarbie.

- Harry! – Zostaję skarcony za słowa, które wypowiadam.

- Wolę „kochanie” – mówię i słyszę śmiech. – Co byś chciała?

- Jestem już gotowa. Przyjdzie moja przyjaciółka. Nie będzie ci przeszkadzać jeszcze jedna dodatkowa osoba?

- Nie. Będziemy w trójkę.

- Jak w trójkę?

- Twoja siostra się źle czuła.

- Dobra. Polubisz Re.

- Mam nadzieję. Będę za godzinę. – Rozłączam się. Muszę jechać jeszcze na chwilę do domu. Telefon się rozładowuje.

 

OCZAMI JESS

 

Harry powinien tu być pół godziny temu. Gdzie on jest? Siedzimy z Rebecc’ą przed telewizorem i czekamy na księcia. Re polewa nam już piątą kolejkę. Jak tak dalej pójdzie to pójdę spać, zanim Harry się u mnie zjawi. Mam już go dość. Tych jego szmaragdowych oczu, pełnych ust, idealnych rysy twarzy, jego słodkiego zapachu. Nienawidzę go za to, że jest taki idealny. Chciałabym, żeby coś mu się stało w tą jego piękną buźkę. Mam nadzieję że…

- Może to Harry. Otworzę. – Podchodzę do drzwi i łapię za klamkę.

- Co ty sobie w ogóle wyobrażasz? Przychodzisz spóźniony. Jak zawsze musisz mieć dobrze ułożone włosy, perfekcyjnie białe zęby. Musisz być taki idealny? Nienawidzę cię za… - Całuje mnie. Mmm… Jak on dobrze smakuje. Alkohol chyba działa bo odwzajemniam pocałunek. Harry przyciska mnie do ściany, a nasz pocałunek staje się bardziej namiętny i zachłanny. Kiedy Styles się ode mnie odrywa jestem zawiedziona. – Nienawidzę cię za to, że nawet idealnie smakujesz. Jesteś po prostu nie do zniesienia.

- Dziękuję. – Uśmiecha się ukazując swoje zęby (perfekcyjnie białe, jakże inaczej?)

Wchodzimy do salonu i przedstawiam Re Harry’emu.

- Harry to jest Rebecca, Re to jest Harry. Re jest byłą dziewczyną Elizy.

- Co? – Wrzeszczy Harry. – Lou ją zabije.

niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 7

- Przestań się wiercić skarbie. – mówi  mój oprawca, jeśli można go tak nazwać.

- To przestań mnie dotykać palancie. – Odpowiadam na co w odpowiedzi otrzymuję mały szyderczy uśmieszek.

- Myślisz, że jestem taki głupi, żeby cię teraz puścić. Nie ma szans.
- Dlaczego akurat ja? Co ja ci takiego zrobiłam?

- Nic mi nie zrobiłaś, ale po pierwsze: jesteś najładniejszą, najseksowniejszą i najgorętszą dziewczyną jaką można znaleźć w Londynie, po drugie: znasz moją twarz, moje nazwisko, możesz iść na policję to zgłosić, a nie chce nam się znowu wszystkiego załatwiać, za dużo roboty. A po trzecie: zazwyczaj laski same wskakują mi do łóżka, a ty się upierasz, zgrywasz niedostępną. Kocham to! – mówi masując mój brzuch. – Jesteś teraz moją ofiarą, moją dziwką, jak nie będziesz posłuszna to nie będę delikatny.

- Twoją ofiarą, twoją dziwką? Hahah nie rozśmieszaj mnie. Nigdy nie będę twoja, rozumiesz czy nie? Ja mam męża, dom, chcę założyć rodzinę. Proszę pozwól mi być szczęśliwą. – mówię ze łzami w oczach. Hahah nie miałam już co wymyślić. Męża, dom, chcę założyć rodzinę. Nie w tym życiu.

- Już ci mówiłem o zasadach. Coś za coś. Co mi oferujesz? – mówi przykładając usta do mojej szyi i zostawia mokre pocałunki.

- A co byś chciał?

- Dużo rzeczy. Ale chyba najbardziej chciałbym ciebie jako moją dziwkę.

- Kurwa Harry. Po pierwsze jak będę twoją dziwką to nie będę szczęśliwa, a po drugie już ci mówiłam że nigdy nie byłam, nie jestem i nie będę twoja. – Mówię po czym czuję jego zęby na szyi, które zmienia się w pieczenie. Skurwiel zrobił mi malinkę.

- Już jesteś moja. Nikt cię nie ruszy. To jak możemy się dogadać, że będziesz codziennie przyjeżdżała
i będę cię zabierał na randki? Spodoba ci się. – mówi odwiązując mi ręce i wyciągając ubrania z szafy.

-Harry ja… - chcę coś powiedzieć, ale Harry podchodzi do mnie i przykłada swoje usta do moich. Jego język szuka wejścia, ale go nie znajduje. Kiedy się odrywa ode mnie mogę dokończyć - … ja się zgadzam, ale pod warunkiem, że nie będziesz mnie zmuszał do przespania się z tobą. Ok?

- Dobra niech ci będzie. W końcu sama wskoczysz mi do łóżka.

- Zobaczymy. Wypuścicie moją siostrę?

- Przykro mi skarbie, ale ona należy do Lou, nie mogę mu tego powiedzieć. Idź do niego i się go spytaj.

- Mimo wszystko dziękuję. – Podbiegam do Harry’ego i zostawiam mały niewinny pocałunek na jego policzku. Uśmiecha się i ukazuje tym samym swoje dołeczki. Jaki on jest przystojny. Dobra Jess spokój, idź do Tomlinsona, on się ciebie boi. Puści ją. Idę pod drzwi do sypialni lidera. Bez pukania wchodzę i to co widzę i słyszę wytrąca mnie z równowagi.

 

OCZAMI EL

 

Louis bardzo dobrze całuje. Muszę to przyznać. Przy nim czuję się dobrze, albo to strach sprawia, że się tak czuję. Nie wiem. Pierwszy raz podoba mi się jak chłopak mnie całuje, dotyka, pieści. Zawsze były tylko dziewczyny, ale sądzę, że się myliłam. Od zawsze jestem hetero tylko sobie wmawiam to całe homo czy też Bi. Louis jest taki czuły, zależy mu na moim dobrym samopoczuciu. Dobrze mi z nim. Ałaa…
- Kurwa Lou, proszę trochę lżej to bolało.

- Nie moja wina, że jesteś dziewicą. Ale spróbuje wolniej dobrze? – pyta. Wszystko mnie boli, ale tak naprawdę to najprzyjemniejsza rzecz jaką mogłam sobie wymarzyć. Wcześniej Lou ciągle pieścił i dotykał moje ciało. Tym razem było inaczej. Wszedł we mnie po pierwszym moim jęknięciu. Mówił że już nie wytrzymuje. Jest osobą, która zabrała moją najcenniejszą rzecz. Tak naprawdę chyba cieszę się, że to on. Kocham go.

- Louis przyspiesz – mówię pomiędzy jękami. – Kochanie proszę.

- Kochanie? – Louis patrzy na mnie z zadowoleniem na twarzy.

- Tak Kochanie. To wszystko co mi zrobiłeś sprawiło, że cię pokochałam, wiem głupie i niemądre nie? Ale tak jest. Kocham… - przerywa mi pocałunkiem, który odwzajemniam.

- El? Co ty robisz? – ktoś krzyczy, gdy wchodzi do sypialni.
- Jessica? Ile słyszałaś? – Pyta Lou.

- Wystarczająco dużo. Wypuść ją Louis. – Krzyczę.
- Jess uspokój się. – mówi moja siostra.

- Chcę cię tylko wyciągnąć stąd.
- Hun jestem szczęśliwa. Tutaj z nim. – Pokazuję na Tommo. To właśnie on mnie uszczęśliwia. W chory sposób, ale uszczęśliwia. Zakochałam się.

- Co jej kurwa dałeś? Czemu ona się tak zachowuje? – Moja siostra wrzeszczy na Louis’a.

- Nic mi nie dał. Proszę Cię Jessie idź do salonu i poczekaj tam na mnie. Zaraz przyjdę i ci wszystko wytłumaczę.

- Dobrze. A ty mi się nie pokazuj na oczy, bo cię zabiję. – Mówi do Lou i wychodzi z pokoju.

- Czyli mówisz, że mnie kochasz? – pyta Lou.

- Tak. Wiem, głupie.

- Wcale nie. Jak Cię zobaczyłem to wiedziałem, że jesteś tą jedyną. Głupie jest tylko to, że poznaliśmy się przypadkiem jak cię porwałem, okazało się że jesteś siostrą  Jess. A najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że się mnie nie boisz. Zabijałem ludzi, gwałciłem, kradłem, porywałem, a ty wciąż tu jesteś. Dlaczego?

- Zaakceptowałam to. Wiem, że mi nic nie zrobisz. Nie jesteś takim twardzielem na jakiego wyglądasz. Też masz serce.

- Dziękuję, że tak mnie spostrzegasz, a teraz leć na dół. Siostra czeka. – Całuje mnie. Kocham smak jego ust. Odrywam się od niego i schodzę na dół. Kazanie się szykuje.
Lydia Land of Grafic