poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 6


Budzi mnie alarm ustawiony w telefonie na godzinę 5:00. Muszę się wyrobić przed przyjściem Harry’ego. Szybko pakuję swoje rzeczy, biorę klucze i biegnę w stronę auta. Wrzucam walizki do bagażnika i chwilę później siedzę w aucie, przekręcając kluczyk.  Londyn jest wielkim miastem. Zanim dojeżdżam do domu Elizabeth mija dobre pół godziny. Przez całą drogę ręce zaciskają mi się na kierownicy. To chyba stres. Albo strach. Sama już nie wiem. Co jeśli mnie znajdzie. Jak będę u El to wciągnę ją w swoje bagno. Nie. Nie pozwolę na to. Za bardzo ją kocham. Jednak muszę się gdzieś schować. Wjeżdżam na parking siostry. Wychodzę z auta i idę w stronę drzwi. Jak zwykle muszę się potknąć. No tak dzień bez wtopy Jess, dniem straconym. Dzwonię do drzwi, ale nikt nie otwiera. Chyba jej nie ma. Ale gdzie ona może być o tej porze? Jest 6:30. Możliwe, że śpi. Ciekawe czy dalej chowa klucz pod kwiatkiem stojącym pod oknem? Tak… Jest. Otwieram drzwi i rozglądam się po domu, jednak jej nie ma. Jedna myśl przebiega mi po głowie. Rebecca – pewnie jest u niej. Wychodzę z domu i wsiadam do samochodu. Chwilę później jestem u Re, ale nie ma jej tu. Cóż trzeba zadzwonić do niej.

OCZAMI HARRY’EGO

 
Ubieram buty. Muszę jechać po moją zabawkę. Mam nadzieję, że nie zrobiła nic głupiego. Nawet jeśli to ją znajdę. Nagle słyszę wołanie Louis’a z góry.

- Czego chcesz? – krzyczę.
- Do El dzwoni telefon.
- I co w związku z tym?
- Że wyświetla się imię. Jak myślisz jakie? – kurwa, jeśli dobrze myślę to El jest siostrą Jessie, jednak jest dużo dziewczyn o imieniu Jessica. Biegnę na górę i mówię Lou, żeby odebrał.

- Słucham? – Krzyczy Louis.
- Z kim rozmawiam? – pyta głos, który już słyszałem. Tak to ona.
- Louis. Chłopak El. Ty jesteś Jessica Pain? Jej przyjaciółka? – Louis mówi wszystko to co mam na myśli.

- Tak, ale nie przyjaciółka tylko siostra. – Tak myślałem. To są siostry. Dlatego myślałem, że słyszę Jess.

- Więc dam ci mojego przyjaciela. Ma do ciebie pytanie. – Podaje mi telefon.

- Cześć skarbie. Chcesz zobaczyć swoją siostrzyczkę? – Pytam.

- Harry? Zostawcie ją. Czego od niej chcecie? – krzyczy. Wyczuwam strach i załamanie w jej głosie.

- Od niej nic nie chcemy, a przynamniej ja. Gdybyś słyszała jak jęczy pod wpływem Louis’a.

- Wypuście ją. – Znowu krzyczy.
-
 Coś za coś maleńka. Przyjedź do mnie. Prześpisz się ze mną, później cię zabiję i po kłopocie. To jak? Masz 20 minut, żeby tu przyjechać, inaczej już nie zobaczysz siostry.

- Jesteś psychiczny.

- 15 minut. Wnerwiaj mnie dalej, a właduję jej cały magazynek w skroń.

- Jadę już. Jeśli jej coś zrobisz, zabiję twoich kumpli. Ten cały Louis boi się mnie jak cholera. Spytaj go jak prawie płakał ostatnim razem. – Gdy to mówi na moich ustach pojawia się mały uśmieszek, który później przeradza się w głęboki śmiech.

- Czekam skarbie.

- Nie – mów – do – mnie – skarbie. – Mówi chyba przez zaciśnięte zęby.

- Dobrze skarbie. – Rozłączam się.

 

OCZAMI JESSIE

 

Oni naprawdę są psychiczni. Porwali moją siostrę. Nie pozwolę, żeby to ciągnęło się dalej. Wolę umrzeć niż pozwolić na to, aby El cierpiała. Gdy podjeżdżam pod dom, z którego niedawno wypuścił mnie Hazz przelatuje mnie strach, przed tym jak zrobi to Styles. Ciągle pamiętam jego słowa „Jedyny powód, dla którego tutaj jesteś to fakt, że chcę cię po prostu przelecieć.” Mimo wszystko wychodzę z auta. Podchodzę do drzwi, podnoszę zaciśniętą pięść do góry. Chwila zawahania… pukam. Otwiera mi Hazz.

- Wiedziałem, że przyjdziesz. Zapraszam. – Rozchyla drzwi i zaprasza mnie ręką do środka.

- Kurwa, Harry wypuść moją siostrę. – Krzyczę.

- Spokojnie. Mamy umowę. Najpierw się prześpisz ze mną.

- Najpierw chcę ją zobaczyć.

- Louis. Przyprowadź Lizę. – Krzyknął. Chwilę później El schodzi po schodach w samej bieliźnie ze związanymi rękami i zaklejonymi ustami taśmą. Za nią podąża chłopak, który mnie porwał z restauracji.

- Eli. – Krzyczę i biegnę do siostry. Przytulam się do niej i rozklejam jej usta. – Co oni ci zrobili?

- Nic. Nie przejmuj się. To nie twoja wina.

- Dlaczego jesteś w samej bieliźnie? – Pytam po czym patrzę na jej „ochroniarza”. Zmierzam w jego kierunku. – Ty szmato. Co jej zrobiłeś? – Wrzeszczę, ale ktoś odciąga mnie.

- Przestań skarbie. Inaczej obie zginiecie. – Czuję coś zimnego przyłożonego do mojej skroni. El jest w tej samej pozycji.

- Ostatnie życzenie? – Pyta Louis moją siostrę.

- Zrób to szybko – odpowiada moja siostra.

- Nieee! – Krzyczę i wyrzucam broń z rąk Louisa dzięki mojej mocy. Właśnie w te sytuacji dziękuję Adamowi za to co mi zrobił. To dzięki niemu mogę teraz przenosić przedmioty.

- Przegięłaś. – Czuję, że Harry naciska za spust. Jednak nie czuję bólu. Co się dzieje.

- Kurwa, Tommo. Dałeś mi nie naładowany pistolet? Jesteś kretynem, ale dzięki. Przynajmniej będzie ciepła. Wolę kochać się z ciepłymi. – Mówi z wyczuwalnym rozbawieniem w głosie.
Przerzuca mnie przez ramie i zanosi do sypialni. Rzuca mnie na łóżko po czym związuje moje dłonie do ramy i zrywa bluzkę. Kurwa. Nie poddawaj się Jess.

4 komentarze:

  1. Fajny czekam na następny rozdział =3

    OdpowiedzUsuń
  2. super ! :> Pisz szybko nastepny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział=]

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiem, że dawno mnie nie było ale już jestem i nadrobiłam zaległości. Rozdział jak zawsze GENIALNY!!!!
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic