poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rozdział 4

Włączyłam już opcję komentowania przez anonimów. Nie wiedziałam, że jest wyłączona

Siem. Jestem chora więc mam nadzieję, że uda mi się napisać jakieś rozdziały na oba blogi. Przepraszam, że tak późno, ale nie mam czasu, a staram się pisać rozdział, potem małe poprawki i na końcu akceptacja przez moją przyjaciółkę!

Czytasz=Komentujesz ( to nie jest tak ciężko zostawić komentarz) Możecie nawet napisać jakąś literkę, albo się podpisać. Nie chodzi mi o opinie tylko chcę sprawdzić ile osób czyta mojego bloga.





____________________________________________________________________
 
Co jest? Dlaczego nie potrafię nic zrobić? Co jest ze mną nie tak? Czy moja moc się wyczerpała? Dlaczego zadaje sobie tyle pytań, kiedy ten cały Hazz mnie dotyka? Muszę zacząć działać.
Ręka Harrego zsuwa się w dół mojego brzucha i tym samym w dół mojej sukienki. Kiedy zjeżdża całkowicie i jego dłoń dotyka skóry pod materiałem przechodzą mnie dreszcze. Próbuje wyciągnąć jego rękę spod mojej kreacji, ale jest za silny. Uderzyłam go w twarz, a on nagle gwałtownym ruchem rzuca mnie na łóżko i łapiąc moje ręce przypina je kajdankami do niego.
- Nie wiem czy wiesz złotko, ale tym jednym ruchem wykupiłaś bilet w jedną stronę do piekła jakie ci wyrządzę. – Mówi przykładając swoje usta do mojego ucha.

- Proszę cię. Zostaw mnie. – Mówię, a łzy automatycznie wypływają na powierzchnię moich policzków. Jestem gotowa zrobić co mi każe, ale pod warunkiem, że mnie nie zabije.

- To co kotku zaczynamy? – pyta i wyciąga broń ze swoich spodni. W co ja się wpakowałam?

- Zaczekaj! Może się jakoś dogadamy. Wypuść mnie, a dam ci tyle kasy ile chcesz. – Mówię, na co dostaję w odpowiedzi gardłowy śmiech.

- Tu nie chodzi o pieniądze skarbie. Po prostu… - zaczyna, ale mu przerywam.

- Nie mów do mnie skarbie! Jestem Jessica! – krzyczę.

- A więc Jessie – jeśli mogę tak do ciebie mówić, jak już wcześniej mówiłem nie chodzi o pieniądze, mam ich o wiele więcej niż ty. Jedyny powód, dla którego tutaj jesteś to fakt, że chcę cię po prostu przelecieć. – Mówi cicho przegryzając dolną wargę. – Dlatego, pozwól mi że to ja zadecyduje o warunkach. Nie zabiję cię pod warunkiem, że zostaniesz moją prywatną dziwką skarbie. – Na jego ustach pojawia się szyderczy uśmiech.

- Jak długo Styles mam być twoją… - nie potrafię nazwać siebie dziwką.

- Moją co … - Czy on mi czyta w myślach?

- Nie powiem tego. Nie jestem dziwką okej? – Mówię, po czym zakrywam usta kiedy się orientuje, że chodziło mu tylko o to, żebym użyła słowa „dziwka”.
- A jednak powiedziałaś. To jak zostaniesz moją zabaweczką?
- Ja mam męża nie mogę.
- Męża? Może go tu zaproszę, żeby widział swoją żonę dochodzącą dzięki moim ruchom. – Jejku… Jak on mnie denerwuje. Zaraz nie wytrzymam psychicznie. Może moja moc już się naładowała.

Przenoszę wzrok na lampę stojącą na komodzie i rzucam nią o podłogę. Moja moc działa, więc przenoszę wzrok na Harry’ego, ale tu znowu nic. Jego ręka pociąga moją sukienkę do góry. Dlaczego on mi to robi?


 

OCZAMI HARRY’EGO

 

Japierdole, ale ciało. Mam ochotę wejść teraz w nią, ale najpierw się zabawię. Zaznaczam małe kółeczka na jej brzuchu. Wyobrażam sobie ją jak krzyczy moje imię, jak odwzajemnia pocałunki, jak sprawia, że dochodzę. Każda myśl o niej doprowadza mnie do szału. Jest taka niewinna, bezbronna. Jej piękne zielone oczy szukają pomocy, ale nie znajdują. Wiedziałem, że jest wyjątkowa, a jej moc tylko to potwierdza. Szkoda stracić taki talent. Razem wiele byśmy osiągnęli – gdyby dołączyła do gangu. Moje usta dotykają jej bladego brzucha, a język zaznacza teren. Słyszę cichy jęk oraz moje imię. Nie… to nie może być prawda. Kiedy sięgam ręką do tasiemki jej koronkowych majtek napotykam wzrok Jessie, ale to nie jest normalne spojrzenie. Czuję jakby mnie błagała, prosiła i przepraszała jednocześnie. Widzę jej strach. Nie mogę jej tego zrobić.
- Przepraszam Jessico. Wiem, jestem dupkiem, ale to wszystko przez to, że nie potrafię się opanować. – Nie wiem dlaczego to robię, ale odpinam jej kajdanki i pozwalam na ucieczkę, jednak ona wciąż tu stoi.
- Co jest? Możesz iść. Pozwalam ci. – mówię, dzięki czemu widzę uśmiech na jej twarzy.
- Dziękuję. – Mówi i przytula się do mnie. Kiedy się odrywa zabiera swoje rzeczy i wychodzi z pokoju.
- Jessica! Poczekaj. – Krzyczę za nią. – Może cię odwieźć? – pytam nie pewnie.
- Dzięki. Poradzę sobię. – Uśmiecha się i już jej nie widzę.
Co ja właśnie zrobiłem? Puściłem moją ofiarę do domu. Ona zna moje imię i nazwisko. Pójdzie pewnie na policję. Jaki ja jestem tępy.
Uderzam ręką o ścianę, a chwilę później słyszę pukanie do drzwi. Podchodzę i otwieram.
- Czego? – wrzeszczę, ale jak widzę minę Zayn’a to wybucham śmiechem.
- Co ty zrobiłeś? Uciekła ci czy jak?
- Nie uciekła. Wypuściłem ją. – Mówię spokojnie
- Co kurwa zrobiłeś? – Louis krzyczy wbiegając po schodach.
- Wypuściłem ją. Kurwa wypuściłem – czuję się źle z myślą, że ona może być teraz na policji.
- Pojebało cię do końca? Znajdź ją bo jak nie…
- Bo jak nie to co? Wiecie co? Wypierdalać z mojego pokoju. – krzyczę i zamykam drzwi.
Siadam na podłodze i rozmyślam nad planem znalezienia Jessie. Po godzinie rozmyślania zasypiam.

2 komentarze:

  1. O wow!!! Niespodziewałam się, że ją puści. Ale to dobrze!!! Czekam na nexta już z niecierpliwością!!!
    Buźki =*

    OdpowiedzUsuń
  2. Szybko dodaj nastepny ! :))) Bardzo fajny :D

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic